Kobiety mafii - Vega uderza ponownie
Początkowo film raczy nas historią funkcjonariuszki o pseudonimie Bela (Olga Bołądź), która po przeszkoleniu przez FBI, zostaje oficerem pracującym pod przykryciem. Jej celem jest rozpracowanie grupy przestępczej, której szefem jest Padrino (Bogusław Linda). Akcja toczy się jednak wielowątkowo, a jedna historia opowiadana jest z kilku perspektyw. Mamy perypetie dwójki braci Żywego (Piotr Stramowski) i Milimetra (Tomasz Oświeciński), którzy są najbliższymi współpracownikami Padrino. Do grupy również należy Cieniu (Sebastian Fabijański), którego to Bela wybiera na swój cel. Ma go uwieść i dzięki temu zdobyć jego zaufanie, które pozwoli jej na wniknięcie do całej grupy. „Kobiety mafii” to jednak film, w którym postacie płci pięknej wychodzą na pierwszy plan. Na ekranie poznajemy Spuchniętą Ankę (Katarzyna Warnke), która po aresztowaniu swojego męża Cienia, musi zapewnić byt sobie i swojemu synowi w dość nielegalny sposób. Ance pomaga Niania (Agnieszka Dygant), która z bycia zwykłą opiekunką, z biegiem czasu staje się szefową kartelu narkotykowego.
Już po samym opisie fabuły widać, iż na ekranie dzieje się dużo. Mnóstwo bohaterów i związanych z nimi wątków sprawia, że widz ma problem z koncentracją na całym filmie. W pewnym momencie możemy poczuć się nawet osaczeni ilością poznawanych historii. Nie jesteśmy w stanie oddzielić ważnych wydarzeń od tych je uzupełniających. Ponadto niektóre historie są kompletnie nie wyjaśnione, a widz dostaje jedynie montaż kilku scen z tymi samymi bohaterami. Tak jest w sytuacji postaci granej przez Agnieszkę Dygat. Z cichej niani przeobraża się ona w szefową mafii, jednak na ekranie nie dostaniemy odpowiedzi dlaczego to robi czy też jak wyglądała jej cała przemiana. W jednej chwili jest przykładną obywatelką, a w drugiej bez mrugnięcia okiem grozi bronią szefowi innej mafii.
Mówi się, iż będzie kontynuacja „kobiet mafii”, jednak nie wiadomo, czy będzie to serial, czy też kolejna część filmu. Dlatego nie rozumiem, dlaczego Patryk Vega nie zdecydował się na podzielenie tak dużej ilości historii na kilka produkcji. Dzięki temu moglibyśmy lepiej poznać bohaterów oraz sam film nie był by jednym wielkim chaosem. Nie można tłumaczyć się, iż w filmie nie wyjaśniono wszystkiego, bo będą dalsze części. Oczywiście można pozastawiać nutę ciekawości, aby zachęcić widza do poznania dalszego ciągu wydarzeń, jednak film sam w sobie, jako jeden obraz, powinien być spójny i sam się bronić. W „Kobiety mafii” zdecydowanie brakuje tej spójności, co prowadzi zamieszania i problemów z odbiorem całej historii.
Patryk Vega wraca jednak tym filmem na dobre tory. Uważam, iż produkcje o podłożu mafijnym dużo lepiej wychodzą temu producentowi. Są lepiej wyważone, poznajemy historię, która choć w najmniejszym stopniu jest spójna i potrafi nawet zaciekawić. Cały film zrealizowany jest dość dobrze, sceny są ładnie nakręcone i technicznie film jest całkiem dobry. Aktorstwo jednak nie polepszyło się od ostatniego filmu. Nie jest najgorzej, ponieważ wszyscy grają w porządku, ale również nikt nie zachwyca. Ponad wszystkich wybija się według mnie Fabijański, który wyciągnął ze swojej postaci najwięcej ile się dało. Reszta aktorów po prostu dobrze wykonuje swoją prace.
„Kobiety mafii” to film, który na pewno przypadnie do gustu fanom Patryka Vegi. Jeśli lubisz kino brutalne z dużą liczbą scen intymnych oraz wulgaryzmów, to nie będziesz zawiedziony. Natomiast jeśli nie podobały ci się poprzednie filmy Patryka Vegi to odradzam wybranie się do kina na jego najnowsze dzieło. Dla mnie jest to 4/10, podwyższam ocenę o jeden za powrót do tematyki mafijnej i pozostawienie „Botoksu” w historii. Jeśli Vega będzie szedł tym kierunkiem i bardziej przyłoży się do scenariusza, a w szczególności scen relacji damsko-męskich, to jego kolejny film może być dawką dobrego kina akcji.
Ocena: 4/10
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj