| Źródło: historiawielunia.uni.lodz.pl
To Niemcy mordowali a nie naziści, i mieli z tego satysfakcję… Prawdziwa historia wybuchu II Wojny Światowej
W 1939 roku Wieluń zamieszkiwało około 15tys. osób. W jego bardzo bliskim sąsiedztwie rozsianych było też wiele wsi. Miasto położone było wówczas zaledwie 20 km od granicy polsko-niemieckiej. Wielunianie utrzymywali się głównie z handlu, rzemiosła oraz z rolnictwa; nie było żadnego przemysłu. Nic nie wskazywało na to, że miasto stanie się celem niemieckiego ataku. Co więcej, 1 września 1939 roku miasto było bezbronne; nie znajdowała się tu żadna jednostka wojskowa.
Jako usprawiedliwienie nalotu na ludność cywilną, pojawiły się nieprawdziwe informacje, jakoby w Wieluniu przebywali polscy żołnierze, polska brygada kawalerii. Te doniesienia oparte były między innymi na wyimaginowanych informacjach, np. takich jak relacjia lotnika Luftwaffe, który w tym dniu brał udział w ataku.
W tym miejscu trzeba przytoczyć opis ataku widziany oczami pilota Luftwaffe, który owego wrześniowego poranka siedział za sterami bombowca:
„Przede mną na ukos grupa domów, jakieś zabudowanie dworskie albo mała wieś. Dym unosi się stamtąd i powleka ciemną smugą żółte pola i połyskującą rzekę. Wieluń – nasz cel! W mieście kilka domów stoi w wielkim ogniu. Jednak wysoko ponad tym ciemne punkty na tle niebieskiego nieba z błyskawiczną szybkością tu i ówdzie śmigające jak ważki nad lustrzaną taflą wody: to niemieckie myśliwce, które oczekują i mają ochraniać nasz atak… Mój pierwszy atak na żywy cel! Przez ułamek sekundy błysk świadomości: tam w dole jest żywe miasto, miasto pełne ludzi… Wprawdzie są to żołnierze, a ja atakuję tylko żołnierzy… Ulice w dole wyglądają jak obrazek z pocztówki, a ciemne punkty, które się na nich poruszają są celem. Niczym, tylko celem. Na wysokości 2500 metrów życie na ziemi traci swoją wagę… Wysokość – 1200 metrów… pierwsza bomba spada!... A teraz spojrzenie w dół. Bomba upadła dobrze, wprost na ulicę. Wybucha dym, a czarna masa, która sunęła wzdłuż ulicy, zatrzymuje się. Na miejscu, w które trafiłem, powstało ciemne kłębowisko. I w to kłębowisko padają serie bomb z innych samolotów. Słaby ogień przeciwlotniczy z lasku od strony północnej. Zdaje mi się, że wzięto na cel Perkuna. Wokół jego maszyny błyskają strzały. Lecz my kierujemy lot zgodnie z rozkazem ku północnemu wylotowi miasta. Znowu bomby! Tuż za miastem jakaś zagroda zapchana wojskiem i zaprzęgami. Jesteśmy na wysokości zaledwie 1200 metrów, opadamy na 800. Bomby spadają, a zagroda tam w dole znika w ogniu i dymie razem ze wszystkim, co się w niej znajduje. Odwrót! Ostatni ładunek, ten najcięższy spada na rynek. Fontanna płomieni, dymu i odłamków wyższa niż wieża małego kościoła… ostatnie spojrzenie: z polskiej brygady kawalerii nie pozostało nic…”
Dlaczego bezbronne miasteczko zostało celem ataku? Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Natomiast niemiecki dziennikarz Joachim Trenkner uważał, że Luftwaffe wybrał otwarte miasteczko, bez zaplecza aprowizacyjnego dla polskich oddziałów z premedytacją, aby przerazić polską społeczność a przy okazji przetestować nowy bombowiec Ju 87B
Junkers 87 B
-W Praszce była granica polsko-niemiecka. Od tej strony nadlatywały bombowce. Syreny zaczęły wyć. Zbombardowali szpital, kościół i ludność cywilną bez wypowiedzenia nam wojny, bez ostrzeżenia. Od samego rana ludzie uciekali w stronę Warszawy, w głąb kraju. W Klukach, pomiędzy Wieluniem a Bełchatowem, Niemcy zaatakowali karabinami maszynowymi i bombami kolumnę uciekającej ludności cywilnej, która przemieszczała się w kierunku Warszawy, wraz z dobytkiem, wozami z końmi, bydłem… - opowiada mieszkaniec Wielunia. - Pamiętam jak mama opowiadała mi, że podczas nalotu ukryła się na polu ziemniaków. Leżała i czekała na dalszy los. Samoloty leciały wtedy tak nisko, że widziała uśmiechy niemieckich pilotów. To była istna rzeź ludzi i zwierząt. Ciała ludzi były wszędzie, były pomieszane z ciałami zwierząt… Kule świstały i cięły każdy krzak, każde drzewo a samoloty wracały i atakowały i tak w kółko i w kółko... - opowiada ze łzami w oczach nasz rozmówca.
Jako pierwszy zbombardowano szpital pw. Wszystkich Świętych, pomimo że był oznaczony znakiem Czerwonego Krzyża, co oznaczało że podlega szczególnej ochronie na mocy konwencji międzynarodowych. Niemcy nie zważali na to i zabili 32 osoby, w tym 26 chorych i 6 pracowników. Zapewne ofiar byłoby znacznie więcej, gdyby nie przeczucie ówczesnego dyrektora szpitala, dr Z. Patryna, który w ostatnich dniach przed wybuchem wojny, na wszelki wypadek wypisywał ze szpitala wszystkich, którzy byli w stanie chodzić.
Z relacji dr Patryna (arch.) – „Spadła bomba na ogród szpitalny w pobliżu domu, w którym zajmowałem mieszkanie na pierwszym piętrze. Dom zachwiał się. Zbiegłem boso, z ubraniem w ręku na parter. Zauważyłem tam kilka osób z personelu szpitalnego nakazałem im ucieczkę do ogrodu. Gdy leżeliśmy w ogrodzie pod drzewami, samoloty niemieckie ukazały się znowu nad zabudowaniami szpitalnymi i zrzuciły drugą bombę tuż przy budynku mieszkalnym. Budynek ten zawalił się tym razem.(…) spadła trzecia bomba bardzo blisko głównego gmachu. Zostaliśmy zasypani piaskiem. Podniosłem się szybko i pobiegłem wówczas do chorych. Zdążyłem jednakże dobiec tylko do drzewa orzechowego rosnącego przy ścianie głównego gmachu, a czwarta z kolei bomba zrzucona na teren szpitala, zdruzgotała prawie połowę tego gmachu. (…) Wbiegłem do gmachu, którego cześć południowo-wschodnia leżała w gruzach. Tam przybiegła do mnie z budynku dla zakaźnie chorych siostra pielęgniarka z urwaną częścią dłoni. Pobiegłem do budynku położniczego, który był również zawalony. Wracając do głównego gmachu natknąłem się na zwłoki dwóch zabitych.(…) Sale – operacyjna i opatrunkowa były w gruzach. Kazałem siostrom drzeć bieliznę i opatrywać rannych. (…) Matki i noworodki położyliśmy na furmankę i odesłaliśmy także do Sieradza. Położna odebrała dwa porody w parku szpitalnym.”
Szpital, widniejący poniżej na fotografii, został doszczętnie zniszczony.
Wieluński szpital – fot. 1930r.
Inny świadek tak relacjonował tamte wydarzenia (arch.): „Po drugim nalocie zniszczenie miasta było ogromne. Widziałem szpital doszczętnie zburzony. Obok szpitala na gałęziach drzewa widziałem zwisające zwłoki. Na ulicach leżało sporo zabitych i rannych. (…) Popłoch w mieście panował nie do opisania. Ludzie uciekali z miasta, wielu biegło tylko w bieliźnie. Zaskoczenie było tak wielkie, że niektórzy odchodzili od zmysłów”
Tylko podczas pierwszego nalotu, kiedy zbombardowano zachodnią część miasta, zrzucono aż 29 500 kg bomb burzących i 11 250 kg bomb taktycznych. W trakcie drugiego i trzeciego nalotu (około godz. 6 i następnie 9) na miasto spadło 380 bomb o sile wybuchu 46 000 kg niszcząc wschodnią część Wielunia. W dzienniku bojowym bombardującej Wieluń eskadry 77 Pułku, już po godz. 6 zanotowano Wielun brennt – Wieluń płonie. Ale to Niemcom nie wystarczyło! Naloty na miasto kontynuowano do godziny 14-ej.
Pierwszego dnia wojny, między godziną 4:40 a 14:00 podczas metodycznych ataków niemieckich lotników, w Wieluniu zginęło około 1200 mieszkańców – cywili, oraz zniszczone zostało 75% zabudowy miasta, w tym wiele zabytków jeszcze z XIV wieku.
W bestialskim ataku niemieckich wojsk zginęło mnóstwo bezbronnych, przerażonych i niczemu nie winnych ludzi, cywili. Ginęli wszyscy!, mężczyźni, kobiety, dzieci... Ludzie nie mieli dokąd uciekać i nie mieli gdzie skryć się, bo przecież miasto legło w gruzach a mieszkańcom okolicznych wsi przydrożne krzewy, redliny ziemniaków czy płytkie rowy nie dawały żadnej ochrony przed bombami oraz pokładową bronią maszynową bojowych, niemieckich samolotów. Niemcy byli zachwyceni świetnie wykonaną rzezią. Wykonali ją fenomenalnie i fenomenalnie też uzasadnili swoje bestialstwo, co widać choćby w relacji pilota przytoczonej powyżej. Jednakże to nie wszystko, bowiem do dziś nie pozwolili nikomu na rozliczenie tej zbrodni, czemu dowodzi zamieszczona poniżej informacja.
Według prawa międzynarodowego, atak na Wieluń był zbrodnią wojenną. Zasady sformułowane w Hadze w 1907 r. przewidywały m.in. powstrzymywanie się od bombardowania z powietrza miast otwartych, oszczędzenia zabytków kultury, szpitali, obiektów kultu religijnego. Jak wiemy Niemcy w czasie nalotu 1 września pogwałcili wszystkie te reguły. Dokumentacja na temat zbrodni hitlerowskich popełnionych na narodzie polskim, zgromadzona po 1945 r. przez Główną Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, została przekazana władzom niemieckim. Jednak według niemieckich prokuratorów działania Luftwaffe i Wehrmachtu mieściły się w normach dopuszczonych przez prawo. Śledztwo na temat Wielunia umarzono dwukrotnie, rezygnując z przesłuchania dowódców jednostek Luftwaffe. W uzasadnieniu podano: „To, co według ocen polskich prawników jest zbrodnią wojenną, według ocen prawników niemieckich mieści się w ramach działań wojennych, a jeżeli nawet w ich ramach miały miejsce zabójstwa wykraczające poza wojenną konieczność, to czyny te uległy przedawnieniu. Nie mogą być, zatem ścigane w RFN”.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj