Zakonnica - horror czy komedia?
Jest rok 1952, Ojciec Burke (Demián Bichir), egzorcysta, wraz z Siostrą Irene (Taissa Farmiga) zostają wysłani do Rumunii w celu zbadania tajemniczego samobójstwa zakonnicy. Watykan podejrzewa, iż zakon przestał być miejscem świętym, jednak nikt nie spodziewa się tego, co naprawdę kryje się za wrotami starego zamku. Na miejscu pomocny okazuje się Francuzik (Jonas Bloquet), jedyna osoba, która ma odwagę zbliżyć się do terenu zakonu, ponieważ miejscowi uznają te ziemie za przeklęte. Na miejscu okazuje się, iż zakonnica nie popełniła samobójstwa, a poświęciła się dla dobra ogółu. Śledztwo przybiera nieoczekiwany bieg, a życie głównych bohaterów będzie zagrożone.
Po poprzednich produkcjach, znanych nam ze świata „Obecności”, apetyty na kolejną odsłonę tego uniwersum rosły z każdym dniem. Pojawianie się postaci zakonnicy w poprzednich częściach owiane było grozą oraz tajemnicą. Wszystko wskazywało na to, że będziemy świadkiem smakowitego kąska dla każdego fana horrorów. Rzeczywistość sprawiła nam jednak nieprzyjemną niespodziankę. „Zakonnica” ma w sobie więcej z komedii niż pełnoprawnego horroru, co na pewno rozczaruje wielu widzów.
Budowane napięcie wokół Zakonnicy da się wyczuć przez pierwsze pół godziny filmu, później z każdą minutą boimy się coraz mniej. Jest to wina przede wszystkim scenariusza, który jest nijaki i bardzo przewidywalny. Bardzo prosto poprowadzona fabuła nie potrafi zaskoczyć, a jump scary są tak wyraźnie sygnalizowane, iż bardziej śmieszą, niż straszą.
„Zakonnica” to jednak nie same minusy. Aktorzy, mimo mocno ograniczonych możliwości, wykreślili wszystko co się tylko z ich ról. Dzięki nim film ten nie jest beznadziejny i da się go oglądać. Na plus w filmie działa również muzyka, ścieżka dźwiękowa dobrze nastraja i jest odpowiednio wyważona. W pewnych chwilach dzięki niej nawet można poczuć się jak na prawdziwym horrorze.
Charakteryzacje to kolejny pozytywny aspekt tego filmu. Zarówno kostiumy, jak i scenografia, były przygotowane bardzo dobrze. Producenci zadbali w tej kwestii o najmniejsze szczegóły. Charakteryzacja Bonnie Aarons jako Demonicznej Zakonnicy reprezentuje wysoki poziom i efekt byłby wspaniały, gdyby scenariusz nie przerysował tej postaci.
Osoby, które jest łatwo przestraszyć faktycznie mogą bać się na tym filmie. Jest parę momentów, które mogą przerazić nawet bardziej wymagających widzów, jednak odbiór całości, nawet dla największych boi dudków, będzie łagodny. Szkoda, ponieważ historia i zbudowana już postać zakonnicy miały ogromny potencjał. Wystarczyło tylko dobrze to pociągnąć i mielibyśmy kolejny hit uniwersum, a tak mamy jedynie podrzędny horror.
„Zakonnica” to film, który ciężko zdefiniować i co za tym idzie, ocenić. Z jednej strony nie ma tragedii, ponieważ film nie nudzi odbiorcy, a efekty stoją na przyzwoitym poziomie. Z drugiej jednak strony produkcja rozczarowuje i ma mało wspólnego z dobrym horrorem. Oceniając ją jako film, bez porównania z poprzednimi częściami, „Zakonnica” zasługuje na naciągane 5/10. Zawsze jednak oceniam filmy gatunkowo i tego nie mogę potraktować inaczej, dlatego moja końcowa ocena to 3,5/10. Najbardziej boi niewykorzystany potencjał tej produkcji. Polecam jednak obejrzeć ten film, aby wyrobić swoją opinię i samemu przekonać się, czy „Zakonnica” to horror czy bardziej komedia.
Ocena: 3,5/10
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj